Branża AGD liczy straty. Na początku kwietnia zamknięto 35 zakładów produkujących sprzęt. Pięć koncernów międzynarodowych, ale też i polskie firmy zamknęły się na kilka tygodni. Efekty? problemy z łańcuchem dostaw, spadek popytu i ograniczenia w zatrudnieniu.
– Liczyliśmy się, że straty były i będą. To znaczy przede wszystkim straty w obniżce popytu, a to z kolei wiąże się z obniżeniem produkcji. Jak na razie wypadła nam część jednego miesiąca i możliwe, że uda nam się do końca roku nadrobić tę stratę, choć wiemy, że nie będzie to łatwe bo możliwe, że ta sytuacja nadzwyczajna potrwa dłużej – mówi Wojciech Konecki, członek zarządu Związku Producentów AGD APPLiA Polska.
Branża boryka się już z problemami z popytem, jak i turbulencjami po stronie produkcji. W wielu przypadkach trzeba było zrezygnować ze współpracy z pracownikami zatrudnionymi na czas określony, a także z pracownikami z zagranicy.
W efekcie, jak tłumaczy Wojciech Konecki, poziom zatrudnienia obniżono o 20 proc., podobnie czas pracy. Obniżono także wynagrodzenia.
Polecamy:
Koronawirus w gospodarce. Możliwe trzy scenariusze