Fundusze obligacji rządowych to realna strata połowy kapitału

Nie wszyscy sobie zdają sprawę, że obecnie wpłacanie pieniędzy do funduszy obligacji rządowych, czy funduszy pieniężnych, to gwarantowana strata, po uwzględnieniu inflacji. Zbyt wielu alternatyw, poza giełdą, nie ma – ocenił Piotr Żółkiewicz, zarządzający funduszem Żołkiewicz & Partners Inwestycji w Wartość FIZ w rozmowie z ISBnews.TV.

Jego zdaniem, Polacy od lat nie inwestują oszczędności, tylko je przechowują. Unikają ryzyka i zmienności. – Mamy coraz wyższą inflację, a więc realnie zgromadzone środki na rachunkach bankowych przynoszą straty. A mało kto sobie uświadamia, że 4,5% realnej straty rocznie, to w ciągu 10 lat, ponad połowa naszych oszczędności. Bardzo szybko Polacy tracą siłę nabywczą a pandemia nie została przez większość inwestorów wykorzystana jako okazja inwestycyjna. Taka okazja się zdarza raz na kilkanaście lat, czasem raz na pokolenie – podkreślił Żółkiewicz.

W 2020 roku mieliśmy w Polsce do czynienia z odpływami z funduszy akcyjnych, szczególnie w I połowie roku. Cały rok zamknął się saldem -500 mln zł  (-800 mln zł dla funduszy polskich i +300 dla zagranicznych).

– W tym roku jest już trochę lepiej. Do końca maja Polacy wpłacili prawie 3 mld dolarów do funduszy akcyjnych w Polsce. To są napływy stabilne, mniej więcej kilkaset mln zł miesięcznie. Jeszcze szybciej w tym roku szybciej napływają aktywa do funduszy obligacyjnych, do których do końca maja już napłynęło 12 mld zł, a więc wielokrotnie więcej – dodał.

– Myślę, że nie wszyscy sobie zdają sprawę, że obecnie wpłacanie pieniędzy do funduszy obligacji rządowych, czy funduszy pieniężnych, to gwarantowana strata, po uwzględnieniu inflacji. Zbyt wielu alternatyw, poza giełdą, nie ma – stwierdził Żółkiewicz.

Jak wyjaśnił, mówimy o sytuacji, w której krótko, średnio terminowe obligacje rządowe – nie tylko w Polsce, to fenomen na całym świecie – przynoszą 1% podczas, gdy opłaty funduszy w Polsce (obligacyjnych), często przekraczają 0,5% rocznie. – Oznacza to, że zostaje nam tylko 0,5% – dodał.

Podkreślił, że biorąc pod uwagę wysoką inflację, po 10 latach siła nabywcza naszych pieniędzy na tyle dużo traci, że będziemy mogli kupić o połowę mniejsze mieszkanie, czy dwa razy gorszy samochód. – To są duże, realne straty – zaznaczył.

Podobnie jest z inwestycjami w nieruchomości. – Pandemia pokazała, że czasami ciężko je wynająć. Ładna pogoda jest przez 4-5 miesięcy w roku a nieruchomości w takich miastach jak Trójmiasto, czy Warszawa, osiągnęły już ceny nieruchomości w Portugalii, czy na południu Hiszpanii, czy we Włoszech, gdzie jednak słońce mamy cały rok – mówi Żółkiewicz.

W co zatem inwestować? Najlepszą inwestycją zawsze jest inwestycja w samego siebie i w edukację ekonomiczną. – A elementem tej edukacji jest chociażby nie podejmowanie decyzji bazując na emocjach, a tak większość inwestorów zrobiła w 2020 roku, kiedy – po prostu – przestraszyła się i zaczęła wyjmować swoje pieniądze, nie tylko z funduszy akcyjnych, ale i lokat obawiając się – przynajmniej w marcu, w kwietniu – upadku banków – stwierdził ekspert.

Polecamy nasze podcasty

[